Oskar Hallbert – 1123581321345589

Ciąg Fibonacciego w formacie mp3

Oskar Hallbert to kompozytor pochodzący ze Szwecji. Tworzy minimal music, ambient, field recording, a wszystko w estetyce lo – fi. Używa nietypowych środków do nagrywania swojej muzyki, mianowicie przenośnego odtwarzacza mp3, starych mikrofonów oraz kaset magnetofonowych. Jego realizacje wydaje Zymogen, Rain Music oraz Resting Bell.

Liczby w tytule – 1123581321345589, to ciąg Fibonacciego, w którym każda liczba jest sumą dwóch poprzednich (poza pierwszą i drugą). Odkryty przez matematyka z Pizy w XIII wieku, stał się przyczyną wielu odkryć. Okazuje się, że ciąg ten można odnaleźć w wielu aspektach przyrody. Posługiwali się nim  również artyści, m. in. Leonardo Da Vinci w swoim malarstwie, a w XX wieku wielu kompozytorów wykorzystywało go do porządkowania rytmu lub harmonii w muzyce (np. ojciec muzyki elektronicznej, awangardowy kompozytor – Karlheinz Stockhausen w utworze Klavierstück IX ).

Hallbert, zafascynowany liczbami, postanowił stworzyć album muzyczny, którego konstrukcja będzie się opierała na ciągu Fibonacciego. Materiał składa się z 89 nagrań, ale "głównych" utworów jest tylko 10 i są ponumerowane według ciągu. Pozostałe mają charakter spajający i zwykle trwają kilkanaście sekund.

To bardzo osobista muzyka, dźwiękowa dokumentacja powstała w toku improwizacji, a następnie poddana cyfrowej obróbce. Utwory przeplatają się z nagraniami terenowymi oraz odgłosami z programów telewizyjnych. Metoda nagrania nadaje tej realizacji charakter naturalnego produktu, wolnego od sterylnej techniki. Zdezelowane dźwięki keyboardu, trąbka oraz inne instrumenty brzmią miękko i organicznie. Nie jest to jednak propozycja do słuchania dla ludzi stawiających na wysoką jakość nagrania i czystość zarejestrowanego dźwięku. Muzyce towarzyszy bowiem buczenie, syk, szumy, co jest efektem ubocznym zastosowanej techniki rejestracji dźwięku. Jeżeli więc zaakceptujemy konwencję, którą przyjął arytsta, to okaże się, że Hallbert uraczył nas bardzo urokliwą muzyką.

Skandynawski artysta, mieszkający na dalekiej Północy w drewnianym domku, stworzył miniaturowe jam session będące odzwierciedleniem jego wrażliwości i świata, w którym osiadł w roli twórcy – rejestratora.

Album pierwotnie został wydany przez mały amerykański CD-r label w nakładzie 50 sztuk! W 2009 roku Zymogen opublikował ponownie materiał z tej płyty, do pobrania w formie mp3 ze strony netlabelu.

Download 

Tekst dla: http://magnetoffon.info/


Stephen Walter – Monocline

Ambientowa geologia?

Stephen Walter mieszka w Elyria (Ohio) w Stanach Zjednoczonych. Jest artystą dźwiękowym poruszającym się w obszarach experimental oraz abstrakcyjnego ambientu. Związany głównie z netlabelem Zymogen. Brał udział w projekcie Data Transfer (utwór pt. Remute), autorstwa Davida Veleza (znanego też jako Lezrod). Próbował również swoich sił w IDM, lecz nie udało się mu stworzyć nic znaczącego.

Album Monocline to zwrot w twórczości muzyka, ponieważ jest spójną produkcją, zawierającą materiał o charakterze mocno odnoszącym się do koncepcji, którą sygnalizuje tytuł: Monocline. Termin ten oznacza rozległe struktury geologiczne, zbudowane z warstw skalnych, nachylonych w jednym kierunku i pod tym samym kątem. I tak można interpretować kompozycje, z których każda jest osobnym układem, ale wszystkie razem, zbudowane z prostych, ale różnych substratów, tworzą jedną zwartą substancję – monoklinę.

Ambient tworzony przez Stephena Waltera zawiera elementy, które zawsze pojawiają się w utworach tego typu. Mam tu na myśli rozmyte brzmienie, eksperymentowanie barwą dźwięku, powtarzalność sekwencji dźwiękowych. W czym zatem tkwi fenomen jego albumu? Może to sam koncept całości, sięgnięcie do pojęć z geologii, zapożyczenie tej terminologii na potrzeby zbudowania czegoś na wzór instalacji dźwiękowej.

Muzyka na Monocline ma dwa oblicza: jedno emocjonalne, melodyjne, a drugie bardziej mroczne i introspekcyjne. Walter balansuje na granicy głębokiej ciszy i umiarkowanego hałasu z domieszką estetyki glitch. Czasem melodie niosą się sinusoidalnie. Ciepłe dźwięki padów urozmaicane są naturalnymi odgłosami otoczenia oraz szumami radiowymi (utwór Newheart). Mrok miesza się z motywami granymi na pianinie (Tone), ale nie jest to gra wirtuozów, a raczej zepsutych robotów, które straciły kontrolę nad swoimi ruchami, ale mimo to starają się dążyć do harmonii. Mamy tutaj zapętlone motywy, przenikające się frazy, momentami odrobinę zniekształcone. Nagle pozorny spokój zostaje odsłonięty i z ukrycia atakuje Green Shift, utwór będący kompilacją noisu i przestreowanych dźwięków, w którym na próżno szukać jakiejś melodii. Odległe echa syntetycznych plam brzmieniowych przybierają w końcu charkter bardziej humanitarny i zamykający album track pt. Rising, jest klamrą spinającą w jedno osiem struktur muzycznych, skomponowanych przez Stephena Waltera.

Geo-ambient stworzony przez tego artystę można odnieść do wielu aspektów rzeczywistości i świata, a dowolność interpretacyjna sprawia, że jego muzyka jest uniwersalna. Bo czy życie człowieka nie jest taką monokliną, składa się z różnych doświadczeń, przeżyć, emocji, ale wszystkie razem tworzą jedną całość. I także MY – rodzaj ludzki, zmierzamy (ostatecznie) w tym samym kierunku.

Monocline ukazało się w styczniu 2007 roku, do ściągnięcia ze strony netlabelu Zymogen.

Download 
Tekst dla: http://www.magnetoffon.info/

Letna – Tisza meets Dunav

Rzeka dźwięków

Pod pseudominem Letna ukrywa się Sasa Vojvodic, muzyk i producent pochodzący z Serbii. Obecnie rezyduje w Paryżu, gdzie wspólnie z Alexandrem Navarro prowadzi SEM label, promujący głównie muzykę ambientową. Ma w swoim dorobku kilka wydawnictw, brał także udział w projekcie Sky Diary Edits (składanka wydana przez netlabel Zymogen).

Tisza meets Dunav jest koncept albumem inspirowanym pięknem przyrody Serbii. To słuchowisko znad obszarów leżących w dorzeczu Tiszy (czyli Cisy), najdłuższego dopływu Dunaju, dźwiękowa mapa po najciekawszych miejscach Serbii. Elektroakustyka, field recording, eko-muzyka, dźwięki środowiska, muzyka natury – tak można opisać to dzieło.

Struktura utworów opiera się na plamach naturalnych dźwięków otoczenia oraz mikroelektronice, a całość uzupełniają, pojawiające się parę razy, motywy grane na gitarze akustycznej. Vojvodic jest przewodnikiem po największym obszarze półpustynnym w Europie - Deliblatska Peščara (track nr 2). Konstruuje pola brzmieniowe opisujące bezkresną przestrzeń odludnego stepu, gdzie spokój miesza się z szumem wiatru i odgłosami przelatujących ptaków. Tła dźwiękowe tego utworu są tak sugestywne, że słuchacz może poczuć relaksującą monotonię upływających chwil naturalnego cyklu przyrody. W utworach Letny słychać padający deszcz (Don't cry, Tisza), a także pulsujący odgłos rzeki. Sasa komponuje dźwiękowy pejzaż serbskich gór - Fruška Gora, kreśli wysokie szczyty, wzgórza i kotliny. Czuć rytm przyrody górskiej, szum strumyków, "mowę" ekosystemu. Zapętlony głos hipnotycznie wprowadza w aurę pięknego jeziora Ledici, a przy pomocy gitary i elektronicznych szelestów przedstawia czar jeziora Jezera. Artysta tworzy również portret dwóch miast: Novi Sad w Crossing the Bridge (Novisad) oraz dedykowane Belgradowi White City. Miejskie dźwięki są dalekie od chaosu czy szumu i hałasu. Jest w tym jakaś prawidłowość, harmonia, przynajmniej tak można to odebrać, słuchając utworu o stolicy Serbii. Sasa pokazał nam swoją wizję miasta, które z pewnością wiele dla Niego znaczy, a jest to opowieść pisana melodią subtelną, spokojną, ale też żywą i nowoczesną.

Album Tisza meets Dunav to ambient najwyższej próby. Materiał został wydany w styczniu 2008 roku przez Zymogen, dostępny za darmo do ściągnięcia ze strony labelu.

Download  
Tekst dla: http://www.magnetoffon.info/

Jenifer Ávila – Demo #1

Alt. pop z Barcelony
 
Projekt Jenifer Ávila to dwoje ludzi z Barcelony: Marta i Fernando. Czynnikiem sprawczym założenia zespołu było znudzenie. Jak sami przyznają się na MySpace, nie mieli nic innego do roboty, więc wzięli się do grania muzyki. A zaczęło się dnia pewnego, kiedy znaleźli gitarę w koszu na śmieci. Na gitarze widniał podpis: Jenifer Ávila – idealna nazwa dla kapeli muzycznej.

Marta śpiewa w ojczystym języku (z wyjątkiem Peach Plum Pear). Jest to muzyka, która łączy w sobie alternatywny pop i urok gitarowych piosenek. W melodiach tworzonych przez Hiszpanów przewija się nuta melancholii, marzycielstwa, a nad tym wszystkim unosi się piękny, eteryczny wokal.

Pierwszy utwór – El Tranvía, pojawił się także na składance A shortcut past the fear, wydanej przez netlabel 23 Seconds. Kawałek dynamiczny, pewnie za sprawą sekcji rytmicznej, bardzo fajne partie smyczków. W Lejos de Este Error rozlega się śladowe brzmienie elektroniki, Marcie towarzyszy gitara akustyczna oraz elektryczna, niosąca swój pogłos gdzieś w tle . Jeżeli mieliście kiedyś okazję posłuchać piosenek szwedzkiej wokalistki Stiny Nordenstam, szczególnie z płyty The World Is Saved, to odnajdziecie podobną atmosferę w Aixi On Som. To takie samo natężenie emocji płynących ze strun głosowych, czuły i romantyczny głos, bardzo delikatny i balsamiczny. W Si Va słychać plumkające dźwięki z syntezatorów, coś jakby kapiący deszcz z dachu, a także akordeon, elektronikę, gitarę (na drugim planie) i oczywiście niesamowity głos przekomarzający się ze słuchaczem. Album zamyka subtelny i instrumentalny Última Versión.

Demo #1 jest udanym debiutem netlabelowym dwójki amatorów muzycznych z Hiszpanii. Postawili na prostotę swoich piosenek i tu jest ich mocny punkt, ponieważ słucha się tego materiału bardzo przyjemnie. Utwory raczej sentymentalne, czasem energiczne, ale w większości lekkie i zwiewne.

Materiał został wydany w styczniu 2009 roku, przez portugalski netlabel Enough Records. Duo wspomogli: Sebas Kramer (partie gitar w utworze Lejos de este Error) i Robert Johnston (syntezatory w utworze Si Va). 

Download 

Tekst dla http://www.magnetoffon.info/

The Silent Ballet vol. 3

Bardzo cichy balet!

Składanka The Silent Ballet to rewelacyjny przegląd tego, co dzieje się w muzyce niezależnej, wydawanej głównie w netlabelach, małych oficynach lub własnym nakładem muzyków. Utwory  umieszczane na tej kompilacji są wybierane selektywnie, nie znajdziemy tutaj kompozycji przeciętnych. Cichy Balet jest podróżą przez ambient, elektronikę, idm, experimental, post-rock, post-metal, noise etc.

Trzecia część The Silent Ballet prawie w całości jest post-rockowo-instrumentalna. Artyści zaproszeni do udziału w tym przedsięwzięciu pochodzą z różnych stron świata, a każdy projekt przedstawia inną wizję grania tego samego gatunku lub pochodnych.  Być może ten kalejdoskop brzmieniowy wynika właśnie z różnic terytorialnych, a może kulturowych czy obyczajowych? Wszystko przefiltrowane przez doświadczenia artystów, których inspirują różne doznania. Ta mnogość możliwości spowodowała, że The Silent Ballet jest tak barwną serią wydawniczą. Zróżnicowanie kompilacji cieszy tym bardziej, że obecnie wiele zespołów post-rockowych ogranicza się do naśladowania stylu reprezentowanego przez m. in. Sigur Rós, Mogwai czy Radiohead.

Mr. Wednesday to zespół otwierający składankę. Ich utwór The Cargo Doors Have Requested Our Cooperation brzmi niezwykle ciepło, co w przypadku grania post-rockowego jest rzadkością. I nic w tym dziwnego, ponieważ są Australijczykami. Nastrój kompozycji jest podkreślony świetnymi partiami klawiszy. Questions in Dialect, reprezentanci Stanów Zjednoczonych, uraczyli nas art-rockowym On this Hand, który brzmi niczym powiew wiosny, a to za sprawą cudownych dźwięków fletu. Sumner Mckane kreuje ścieżkę dźwiękową, zatytułowaną Hello Harriet or Charlotte, We Love You, która rozwija się z ambientowego tła w akustyczne brzmienie gitar, romantyczne i nastrojowe. Mój faworyt – Jatun, jest propozycją dla fanów M83. Gęste brzmienie shoegaze, odrobinę hałaśliwe, ale nie na tyle, by przeszkadzało,  z wokalem ledwie słyszalnym, schowanym gdzieś w tle.

Apeiron Flux prezentuje psychodeliczny odcień post-rocka. Mroczny wstęp utworu przeradza się w nostalgiczą opowieść, która wciąga jak film kryminalny trzymający w napięciu. Oblicze eksperymentalne ukazuje Roncatto Braathen, który poprzez fuzję mglistego  i zgrzytliwego wydźwięku gitary oraz elektroniki, powoduje w słuchaczu wrażenie jakby przebywał w jakimś niedostępnym miejscu na Ziemi. Utwór pt.  DEA duetu The American Dollar to eliksir dla duszy – zachwycający, wprawiający w pozytywny nastrój. Emocjonalna elektronika łączy się z lekkimi bitami, dalej słyszymy gitarę,  smyczki, które nagle wybuchają, powodując euforię - utwór znakomity.

Nie warto zachęcać z osobna do każdego utworu, ponieważ cała płyta jest warta tego, by zatopić się  w cichym balecie dźwięków.

Składanka jest wydawana przy współpracy serwisu The Silent Ballet oraz netlabelu Lost Children. Warto zwrócić uwagę również na przepiękną szatę graficzną serii.

Trzecia część kompilacji ukazała się 2007, do pobrania ze strony The Silent Ballet.

Download
Tekst dla http://magnetoffon.info/



Henrik José – The Little Things

Małe rzeczy, które cieszą.

Henrik José pochodzi z Malmö w Szwecji. Tworzeniem muzyki zainteresował się w połowie lat dziewięćdziesiątych. Umieszczał swoje utwory w internecie, początkowo pod pseudonimem Bliss. Współpracował z pionierami w zakresie publikowania darmowej muzyki w sieci – netlabelami Monotik i Fairlight Music. Działał również w zrzeszeniu muzyków z tzw. demosceny. EP-ka The Little Things , wydana w styczniu 2010 przez szwedzki netlabel 23seconds, jest jego pierwszym oficjalnym wydawnictwem.

Artysta wpasowuje się w nurt muzyczny zwany indietronicą. Brzmienie można porównać do kombinacji elektroniki berlińskiego labela Morr Music (m. in. Lali Puna) z nostalgicznym nastrojem wczesnego Múm. José uwodzi słuchacza marzycielskim głosem, snuje swoje opowieści muzyczne, komponując pościelowo – leżakowy klimat, dający wytchnienie po ciężkim dniu.

Początek EP-ki, Rich And Timeless, jest naprawdę piękny, acz krótki. Utwór podszyty mikroelektronicznymi szmerami i trzaskami, ma w sobie wrażliwość gry starej pozytywki. Syntetyczne dźwięki suną lekko, ubarwiając wokal Henrika. I nagle.. urywają się. Pojawia się Pinpointing The Problem, jeszcze lepszy, bardziej dynamiczy, przebojowy. Słychać echa IDM. W tle dzwoneczki, harfa, perfekyjne zatopione w sosie elektroniczno-beat'owym. Kolejny track, tytułowy The Little Things, płynie na fali energii wyzwolonej przez swego poprzednika. Stężone brzmienie pop'owe złagodził wokal José, a wynik końcowy jest kapitalny. Magnet In My Mouth podejmuje wyzwanie, dalej surfujemy po oceanie wybornych melodii. Na zakończenie - We Own This Thing, gdzie wkracza nutka melancholii i uspokojenia.

The Little Things zawiera niestety tylko 5 utworów, ale każdy z nich zasługuje na miano tzw. perełki. To dobra porcja ambitnego popu, który pozostawia nutę niedosytu. Miejmy nadzieje, że niedługo ukaże się pełnowymiarowy album Henrika José, a na razie możemy się cieszyć faktem, że artysta ma w dorobku co najmniej kilkanaście utworów wydanych nieoficjalnie. Wszystkie udostępnione za darmo do pobrania ze strony internetowej.

Download

Tekst dla http://www.magnetoffon.info/